Byłam, wróciłam i prawie zdechnęłam ;-)
No, a że prawie czyni wielką różnicę, no to jestem ;-)
No bo jak pacjent chce żyć to i medycyna jest bezradna:-)
Tak więc mam się dobrze.
Samopoczucie określam jako wspaniałe :-D (oprócz tego że mnie Jurek czasem irytuje, bo ma tysiąc rzeczy jak ja chcę chwilę popisać (ot zazdrośnik taki ;-) i prycha, parska jak na mecz paczy :-P, takie widać zwyczaje samcze :-P )
A samopoczucie serio mam super, a co mam mieć insze. Byliśmy zajechaliśmy, wróciliśmy. Blablacarem podróżowaliśmy i innym transportem miejskim :-) Doszłam? Doszłam!! Dumna i blada ( i to jeszcze jak z tego zmęczenia) ale nie ma tragedii (jeszcze ;-)
Jeszcze sama chodzę, sama jem, sama się ubieram, a nade wszystko sama gadam i z tym zupełnie nie mam problemu :-)
Muszę na cito porobić jakoweś badania i jeszcze bardziej na cito do Warsow posłać i w przyszłym tygodniu, albo i też w tym następnym, po tym następnym, prawdopodobnie rozpocznę kilkudniowy albo też parotygodniowy turnus SPA ;-)
Pasmatrim, uwidim :-)
A w Sztolicy fajnie było.
Najlepszy numer był jak to my z prowincji uckiej, żeśmy do kiosku weszli kupić bilety. Przy biletomacie jakaś panna po 10 groszy wrzucała. Się pytam "bilety dostanę?" Pan na to "nie, można kupić" I my takie rozgarnięte, Sztolicą oszołomione, w tył zwrot i do wyjścia. Ale w porę zajarzyłam o co kaman (jakieś 30 sek opóźnienia) i się wróciliśmy do Pana i kupiliśmy.
No tak to jest jak się z prowincji zabitej do wielkiego miasta jedzie ;-)
No, a teraz: siusiu, paciorek i spać :-)
karaluszki do poduszki :-)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz