No tak,. tak, puszek pod skrzydełkami wciąż narasta :-)
Normalność, życie i jego szarzyzna wróciła i mnie słodko, wręcz niewinnie otula.......
Po prostu bosko, ten wiatr poczułam.........
W tym stanie rzeczy, jak wielokrotnie mówiłam - ja mogę wszystko.
Damy sobie radę, z tymi kredytami, oby zdrówko było jak jest........
Działkę się sprzeda..........., może dwie.........
A wicie co????
Dzięki Wam ta siła wróciła !!!!!!
Dziękuję.
Sprawa z otrzymaniem pieniędzy ze zbiórki zakończyła się pomyślnie. Kwota pomniejszona o 7% wpłynęła na konto kredytu, to do wcześniejszej spłaty.
Ile nerwów naszarpało. Z dystansem podchodzę do wszelkich fundacji "przy okazji", a już miałam pismo do prokuratury napisane....
Nie wszyscy którzy chcą Ci pomóc, chcą dla Ciebie dobrze....
Tak więc ostrożnie i miejcie się na baczności.........
Z pozytywnych jeszcze innych aspektów:
Byłam na komisji, ZUS chciał mnie oglądnąć.
Taaa, przypadek beznadziejny. Najkrótsza komisja, jakakolwiek kiedy miałam okazję przeżyć. Wystarczy, że weszłam. Kurtkę zdjęłam. Dokumenta podałam no i dowód też. Ze 3-4 zdania no i mam. Na kolejne lat 5.
Nawet nie myślę, co będzie za te 5 lat. Mam zamiar przeżyć i bawić się dobrze.
Na weselu córki, obiecałam jej że matka tańcować na obcasach bedzie. Może i tabletkę spreparują mądrzy ludzie......
Pożyjemy, zobaczymy, przyjdzie czas będzie rada......
Jak widać wessało mnie życie, które kocham przeogromnie.
Cudowne jest.
Na koniec niestety, pewnego rodzaju zaprzeczenie sobie :
Może za rok zmienię te ulotkę ;-)
A teraz bawmy się póki co. wszak zapusty rządzą dziś.