niedziela, 2 października 2016

chcica

Chce mnie się i to od samego rana ;-)

Uważam w takim razie, iż nie powinno się marnować takich bodźców (niewykorzystane okazje mszczą się okrutnie w niewyobrażalny sposób, podwójnie;-)

Maużonek wybył na giełdę (tą niby samochodową)(nie chciał żebym szła, bo mówił, że ja wyjście miałam wczoraj, poszedł sam :P
Oddać muszę sprawiedliwości, że w chwili, gdym zadzwoniła w okolicach północy, żeby po mnie przybył, to zjawił się w możliwie najszybszym terminie ;-)

Zna swą ślubną dostatecznie, aby przypuszczać, że różnie mógły by się jej powroty skończyć ;-) ;-)
Tak to, grzecznie zostałam przytransportowana w pielesze domowe nasze.

A propos tych pieleszy chciałam głos zabrać. Aczkolwiek  nie będzie zbytnio odkrywczy, powtórzę znów.

Cieszę się, że mam to co mam, z tego co mam.
Dziękuję za to co przeżyłam.
Nie żałuję niczego w życiu.
Nie mam wrażenia, że czegoś nie zdążyłam zrobić, posmakować.
Teraz smakuje z rozkoszą, niemalże z uwielbieniem.

No co, co??
ŻYCIE, 
i im go więcej smakuje, tym go więcej pożeram, tym go więcej chce:-)
Apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Tak, tak wiem, już to mowiłam, czy tam pisałam ;-)

Podsumowując: naprawdę jestem zadolona z mego życia.
Mam to co mam, żyłam/dokonywałam wyborów tak jak chciałam, jak mi się wówczas wydawało odpowiednich. 
Poniosłam/ponoszę konsekwencje tychże, ale to moje wybory moje konsekwencje.
Uważam w danej chwili, że w ogólnym rozrachunku wyszło mi to życie na "+"

No dobra, mogłabym mieć ładny dom (bez schodów;-), a nie mieszkanie w bloku na 3 piętrze bez windy, lepsze auto, więcej pieniędzy i takie tam......, no ale....., nie zmiałabym pewnie innych rzeczy.

Choroba?? zaczęła się objawiać, gdy miałam lat14.
 Dziękuję mym rodzicom i ówczesnym czasom, z ogólnodostępnym/powszechnym brakiem do diagnostyki medycznej. Rodzicom, że nie drążyli tematu podwójnego pozagałkowego zapalenia gałek ocznych.
Zapewne, znając siebie, gdybym usłyszła wtedy o stwardnieniu rozsianym, pewnikiem psycha me  nie podźwigneła by takiego obciążenia.

Nie wiem w jakim stanie i czy najważniejsze,
czy w ogóle bym mych lat pięknych dożyła.

Tak więc mam to co mam i dobrze mnie z tym.

A propos auta jeszcze.
Zmieniliśmy w ostatnim czasie auto, z pięknego szesnastoletniego S80, na jeszcze piękniejsze, funkcjonalniejsze trzynastoletnie Kangoo. 
Z pięcioosobowego, z pięcioma miejscami siedzącymi, na pięcioosobowe  z trzema miejscami siedziącymi, ale za to z miejscem na Foresta mego :-)

Tak jak to w życiu coś za coś.
Łatwiej mnie się wsiada i wysiada, ale chce mnie się RX'a.
No bo kto bogatemu (wenętrznie) marzyć zabroni ;-)

Odnośnie wyborów jeszcze, tych w życiu.
Niejednokrotnie od lat mawiam, że jestem za za antykoncepcją, eutanazją, aborcją (w określonych sytuacjach).
Wyobraźcie sobie mnie teraz w ciąży!!
Tak, tak moi drodzy, zdarza mnie się akt płciowy popełnić ;-)
No i co wtedy, córka by wychowywała swe rodzeństwo????  ..........
Dlategoż, też się antykoncepcjonuję ;-)
Natomiast nie wiem, absolutnie nie wiem, co by było gdyby ciąża takowa zaistniała, dlatego się antykoncepcjonuję.

W momencie stanu mego terminalnego, mam nadzieję, że będę miała jeszcze świadomość, aby  prosić o zaniechanie uporczywego leczenia.
Tak, tak moi drodzy, to też już przerabiałam (2012 ropnie w mózgu) wtedy mnie się udało i tak oto cały czas  jestem, znaczy się żyję, w nie najgorszy sposób i stanie  :-) 

Doszłam ostatnio, bardzo nie skromnie i butnie, bez pokory, że z tym do 3 razy sztuka, to w moim przypadku ściema......
Tym bardziej chcę  więcej tego życia żreć.

AAAAA i wiecie, że ja tym autem jeżdzę sama?? W sensie, że prowadzę samochód samodzielnie.
Do pracy jeżdzę, bo pracuję, choć nie musiałabym, ale chcę i mogę, i ktoś chciał mnie zatrudnić :-D

DZIĘKUJĘ 

 Automatyczna skrzynia biegów, niestety bez tempomatu aktywnego :-(
Volvikiem kciukiem perfekcyjnie sterowałam/operowałam/jeździłam.
Na takiego z tempomatem nie było mnie stać.

Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma :P

Nie mam co narzekać jeszcze daję radę, wiele rzeczy daję radę.
Oby tylko gorzej nie było, a że niestety jest, to i  tak dobrze, że jest jak jest.

Dwa lata temu po 70 km dziennie na rowerze pojechać dałam rady, w zeszłym rou po górach z Jerzym spacerowaliśmy (1600 m n.p.m), teraz  cieszę się, że do toalety  dam radę samodzielnie i że sama mogę się nakarmić, ubrać, no i że do tej toalety zdążam (nie zawsze, ale czasem mnie się udaje ta sztuka;-) 
Ot takie przyziemne szczęścia:-)

Jedno wiem, czego chcę podróżować, podróżować, zwiedzać, zwiedzać, świat oglądać.
Dlatego w założeniach i perspektywach  jest Tornado, Aviathor, Neon - w sensie wózek inw. aktywny, taki abym mogła autostopem przemierzać góry i doliny.
Absolutnie nie musi być nowy ale absolutnie winien się skladać, aby do przestrzeni samochodowej się pomieścić.


No i znowóż takie  tam wyszło, takie życiowe.

Tak się również zastanawiam, czy w ogóle ktoś to czyta i kto to czyta, czy ja sobie tak piszę bo piszę....;-)

Bajo Baj

Miłego




Brak komentarzy :