sobota, 9 maja 2015

Wiosennie

Cześć, witajcie moi mili

Tak od kilka dni się zbieram, w głowie układam to wszystko czym bym chciała się z Wami podzielić i tak mi schodzi dzień za dniem ;-)
Bo u mnie to tak zawsze, taki zatastaś, że nie ma czasu załadować ;-) ( ten zataśtaś to od tego wytaśtania na wszystko;-) Qrcze ciężko sie musi czytać tym co korzystają z ujkowego (googlowego) tłumacza, ech nikt nam nie obiecał, że będzie letko.

Nie wiem, jak u Was, ale u mnie słońce. To, że w duszy to już wiecie (nic nie piłam, bynajmniej jeszcze ;-), nic nie paliłam (no też jeszcze. A ja tam wiem co dzień przyniesie, skoro tak pięknie się zaczął ;-)
A ja o tym słońcu. Przepięknie jest.
Maj to mój ulubiony miesiąc i tyle świąt rodzinnych i rocznic (tyz rodzinnych) :-) 
Cieplusio się robi powolutku i zieleń w oczach się rozrasta. Coś pięknego. Jak się na naturę patrzy i co roku ten sam cud obserwuje.
Tym bardziej do życia się człek garnie.

W takich momentach zawsze się zastanawiam, jak to inni człowieki ;-) sami sobie potrafią tak namącić w życiorysie codziennym, że ciągle niezadowoleni, skwaszeni jacyś....
Nie potrafią docenić tego co mają.
Nawet się nie staram zrozumieć takich.


To ten co wrócił z wojny, tak mawiał. Po dwóch latach  wszakże od jej zakończenia, ale wrócił.



Dawno temu też przestałam się zastanawiać nad tymi człowiekami, którzy np. powiadają, że zadzwonią w tygodniu, albo że wejdą po niedzieli. Fakt, że niema się o co czepiać, wszak nie  sprecyzowali, o który tydzień czy też niedzielę im chodziło ;-)A jak jeszcze sprawa dotyczy pieniędzy (dla mnie nie jest istotne czy chodzi o 20, 200 czy też 200 000 zł albo i dolarów lub ojro (euro). Fakt pozostaje faktem. Dla mnie zaczynają istnieć tak jakby w innym bycie. Co nie oznacza, że jak się odezwą to nie będę miła, uprzejma. O co to, to nie. Wręcz przeciwnie, miłość niejednokrotnie potrafi i zabić, a kota też na śmierć da się zagłaskać (o rany straszna to śmierć musi być w takiej ekstazie ;-)
No bo wiecie  ja to szczera istota jestem, co w sercu to i na widelcu. Nie lubię, wręcz nie toleruję jakichś podchodów, podjazdów. Jak coś mam to kładę wsio na ławę. Po co jakieś gierki.  Jak to wcześniej wspomniałam nie qmam, jak można w swoim życiorysie mieszać. Jak tam prosto z mostu wywalam co mam komu powiedzieć i już.
Raz zwrócono mi uwagę, że nie powinnam, bo komuś się może przykro zrobiło. O litości, o chłopy. Nie znoszę chamstwa, obłudy i góralskiej muzyki-jak ktoś fałszuje.
A ludzie potrafią się kłamstwa dopuścić w imię swego czystego sumienia, że nikomu niby złego nie powiedzieli, nie uczynili.
Szoking.
Takie typowe PoliszAmiszKatolisz (tego na bank w żadnym translatorze nie będzie ;-)
Co nie znaczy, że z takimi człowiekami się nie dogadam. Całkiem miło nam się zazwyczaj gawędzi :-)
Tak samo jak z tymi co to raz za razem moje zaproszenie zbywali, nawet kurtuazyjnie się nie pojawili. Dwa razy zazwyczaj zapraszam, trzeci to już z grzeczności, opinię sam sobie taki człek wystawił.
Nie ma o co kopii kruszyć.

No i w dalszym ciągu nie rozumiem, czemu tak sobie niektórzy w życiorysie mieszają. Ale ich małpy ich cyrk, nie mój wóz, mnie nie będzie wiózł.
Ale pojechałam teraz?? co nie ;-)
To też wszystko ten dziadek ;-)
A no i jeszcze, że gówna się nie tyka, nawet tego w sreberku, bo gówno śmierdzi ;-) 

Słońce rozleniwia nas. Jerzy po szpitalu przechodzi rekonwalescencję (uf co to za trudne słowo ;-)
Z wieloma rzeczami się żyje normalnie, czasami trzeba pewne rzeczy inaczej, niż do tej pory czynić.
Ważne staje się pytanie jak??
Bo że tak (ja dam radę) to wiadomo, ważne tylko jak????

A i polecam obejrzeć. Inność to normalnosć.
Taki jakiś refleksyjny wpis wyszedł. Widać tak miało być. Wszak nie ma przypadków, nic się nie dzieje, bez przyczyny. Ja w to wierzę..

Słońca, słońca i jeszcze więcej słońca na co dzień dla Was ślę.






Brak komentarzy :